logo Rajecky Maraton na oficjalnej koszulce zawodów
start konkurencji In-Line Polmaraton
na starcie stawiła się ok. połowa zapisanych osób
Kiedy dotarliśmy do Rajca temperatura wynosiła 11 st. C, a deszcz się ciągle nasilał. Zrezygnowani do niemal ostatniej zastanawialiśmy się nad właściwym doborem stroju startowego. W końcu zwyciężyła koncepcja lekka, wręcz minimalistyczna - kurtki zostały w aucie, a my wystartowaliśmy w krótkich strojach.
Już chwilę po starcie pierwsi zawodnicy zaliczyli upadki, a nawet wywrotki. Mokry asfalt nie zapewniał w zasadzie żadnego trzymania przy odepchnięciach. Jakość nawierzchni również pozostawiała sporo do życzenia - typowa "tarka", na dodatek z miejscowymi ubytkami w nawierzchni. Największą trudność sprawiało jednak nachylenie trasy. Przez ponad 21 km droga wiła się w górę aż do miejscowości Čičmany. A prawdziwą wisienką na torcie był fakt, że zawody odbywały się przy ruchu samochodowym! Tubylcy niewiele sobie robili ze znaków informujących o zawodach biegowo-wrotkarskich i bez skrępowania korzystali z drogi jeżdżąc w jej jedną i drugą stronę bez specjalnej uwagi, a na dodatek wyprzedzając na trzeciego (jeden samochód niemal otarł się o mnie). To wszystko sprawiało, że zawody zmieniły się w wyzwanie "dotrzeć bezpiecznie do mety". Z tym większą ulgą powitałem znak "21 km", ale jak się później okazało oznakowanie również szwankowało, gdyż meta nie znajdowała się 97 metrów od tego miejsca, ale półtora kilometra!
meta półmaratonu dla rolkarzy stanowiąca jednocześnie półmetek dla biegaczy
(startujących na dystansie maratonu)
po prawej stronie jeden z busów odwożących rolkarzy z powrotem
Čičmany - zabytkowe domy
Čičmany - ciąg dalszy zabytkowych zabudowań
meta biegowego maratonu w Rajcu - moment finiszu pierwszego zawodnika
(ukończył zawody z czasem 2h 32min 53s)
pamiątkowy medal półmaratonu na rolkach
Moją własnością stał się kolejny dziwny medal - tym razem nie metalowy, ale drewniany i nie na taśmie, ale na żółtym sznurku. Obok szklanego medalu z Osiecznicy to najdziwniejszy medal w mojej kolekcji. I pierwszy "zagraniczny"... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz