niedziela, 5 sierpnia 2012

Nokia N8 i 17. Bieg Uliczny Jaworzno - 15 km

W sobotę 4 sierpnia 2012 r. wziąłem udział w 17. Międzynarodowym Biegu Ulicznym w Jaworznie na dystansie 15 km. Do ostatniej chwili nie wiedziałem jednak czy wystartuję - z powodu dokuczającej mi od dwóch tygodni kontuzji lewego stawu kolanowego, a także obrażeń prawej nogi po ostatnim wypadku na rolkach. Choć zapisałem się już kilka tygodni wcześniej to ostateczną decyzję, że wystartuję (a raczej spróbuję dobiec do mety) podjąłem w dniu zawodów.

oficjalna koszulka biegu

punkt startu i mety

hala sportowa - biuro zawodów

Bieg na 15 km to dość nietypowy dystans - dłuższy niż moje ulubione biegi na 10 km, ale krótszy o ponad 6 km od niezbyt lubianego przeze mnie dystansu półmaratonu. Trudność zawodów w Jaworznie polega też na tym, że są one rozgrywane na pętli 7,5 km (czyli tam i z powrotem) - w jej pierwszej części dominuje bieg w dół, a powrót to długie, monotonne i trudne podbiegi. Ważne więc było rozsądne rozłożenie sił na cały dystans.

orientacyjny profil trasy

Wystartowaliśmy razem z bratem, nasze tempo trzymał też biegnący za mną mój kolega z rolek, Piotrek. Starałem się oszczędzać z uwagi i na długość dystansu, i na wspomniane wyżej kontuzje. Bieg rozpoczął się o godz. 16.00 dzięki czemu temperatura zdawała się nie być tak dokuczliwa. Szybko okazało się jednak, że przeważająca część trasy wiedzie otwartą przestrzenią, mocno eksponowaną na działanie promieni słonecznych. Łatwo nie było. 100 metrów przed 4 km rozwiązał mi się prawy but. Zszedłem więc na pobocze, zawiązałem sznurówkę, po czym zacząłem odrabiać stratę do Tomka i Piotrka. Fatalny moment, bo ten odcinek trasy akurat prowadził pod górę. Udało mi się jednak zrównać z nimi w okolicach 5 km, a ponieważ czułem, że stać mnie na bieg w tym podwyższonym tempie więc utrzymywałem je dalej. Następnie zaczął się dłuższy odcinek w dół, który dodatkowo wykorzystałem do zwiększenia szybkości. W wyniku tego wysforowałem się mocno przed Tomka i Piotrka - na nawrocie na 7 km różnica między nami wynosiła ok. 30-40 sekund. Dalej za nawrotem wypatrzyłem też innego kolegę, Rafała, który miał do mnie stratę ok. 4 minut.

I wkrótce zaczęły się mozolne podbiegi. Mimo to do 10 km moje tempo było jeszcze całkiem przyzwoite, gdyż na tym odcinku uzyskałem czas lepszy niż na dwóch pierwszych w tym sezonie zawodach na 10 km. Niestety, chwilę później odezwało się lewe kolano. Ból początkowo był delikatny, ale po 12 km stał się już nieznośny. Mocno zacisnąłem zęby, ale prędkość spadła i miałem wrażenie, że biegnę kulejąc. Na szczęście ostatni, ok. 1,5 km odcinek przed metą prowadził w dół. To pozwoliło mi mocno przyspieszyć i nawet wyprzedzić kilkanaście osób. Na metę wpadłem z ogromnym poczuciem ulgi i sporą satysfakcją - mimo kontuzji osiągnąłem metę, a przede wszystkim "wykręciłem" bardzo przyzwoity czas.

Dwie minuty po mnie przybiegł Piotrek, kolejne sześć minut i na metę dotarł Tomek, pół minuty po nim Rafał. Koniec biegu - rozmowa, posiłek i do domu.

oczekiwania na brata i kolegów

okolice mety po biegu

medal

A pamiątkowy medal jest specyficzny - tym razem z nacięciem typu otwieracz do butelek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...