niedziela, 8 lipca 2012

Nokia N8 i 3. Rybnicki Półmaraton Księżycowy - 21,097 km

W nocy z 7 na 8 lipca 2012 r. w Rybniku odbyły się zawody biegowe o nazwie 3. Rybnicki Półmaraton Księżycowy. Podobnie jak na większości zawodów, w których brałem udział w tym roku, również i tutaj panował upał. Mimo, że bieg rozgrywany był nocą od godziny 22.00 do 1.00 (limit czasu otwarcia trasy), to jednak wysoka temperatura (było ponad 25 st.C.) mocno dawała się we znaki. Asfalt był bardzo nagrzany, a powietrze tak gęste, że wręcz trudno było oddychać. Na niebie było widać błyskawice, ale jednak nie skończyły się one burzą, ani nawet deszczem.

logo rybnickiego biegu

zachód słońca nad węzłem autostrad A1/A4 (Sośnica) w drodze na zawody

okolice startu

pilot wyrusza na trasę...

...w asyście wozu policji

biegacze powoli ustawiają się na starcie

po zawodach - sala z szatnią i posiłkami

tablica z listą wyników

oczekiwanie na mecie na kolejnych zawodników

do końca limitu czasu jeszcze ponad pół godziny

medal - tym razem metalowy (ostatnio w Osiecznicy był szklany),
chociaż też dość nietypowy, bo księżyc w medalu jest pomalowany na żółto

Trasa zawodów liczyła trzy pętle i była dość zróżnicowana (dokładny przebieg dostępny jest w serwisie internetowym Garmin). Były zarówno podbiegi, jak i ciasne zakręty, nawroty, długie proste, a do tego asfalt, kostka brukowa, obszary dobrze oświetlone i zaułki bez latarni pogrążone w egipskich ciemnościach.

Start mogę zaliczyć do całkiem udanych - pomimo niesprzyjających warunków atmosferycznych, a także pomimo mojego braku rozsądku (w ciągu 6 dni przed zawodami na treningach przebyłem ponad 80 km). Sukces jest nawet podwójny - udało mi się po raz kolejny w tym roku poprawić swoją życiówkę na tym dystansie, a także złamać kolejną magiczną barierę czasową.

Nie znoszę upałów, źle znoszę wysokie temperatury nawet bez wysiłku, a dodatkowo od ok. 15 km wyraźnie już czułem brak sił w nogach spowodowany przemęczeniem treningami. Fizycznie nie byłem w stanie osiągnąć dobrego wyniku, ale wspomogła mnie ogromnie moja dzika determinacja. Kiedy bowiem na ostatnim kilometrze wyliczyłem sobie, że mam szansę na złamanie kolejnej granicy czasowej to stwierdziłem, że nie odpuszczę tej szansy i przeszedłem do niemal sprintu. Satysfakcja z osiągniętego wyniku jest więc wielka, ale okupiona też została skrajnym wyczerpaniem. Te zawody były dla mnie naprawdę trudne. A kolejne zawody już niestety za kilkanaście godzin...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...