Tegoroczny Maraton Sierpniowy w Gdańsku nie jest dla mnie miłym wspomnieniem. Nie dość, że z powodu osób trzecich nie ukończyłem zawodów, to na dodatek doznałem uszkodzenia nogi i sprzętu.
Z prawą nogą po powrocie na Śląsk trafiłem na nocny dyżur do szpitala. Opuchlizna na kości goleniowej, odnawiające się krwawienie i towarzyszący ruchom nogi ból spowodowały, że lekarz zlecił wykonanie zdjęć rtg podejrzewając, że mogło dość do pęknięcia kości. Ku mojej ogromnej uldze okazało się, że kość jest nienaruszona, a za opuchliznę i ból odpowiada brakujący kawałek "mięsa" w mojej nodze, wyrwany w trakcie zderzenia z ostrym elementem barierki. Skończyło się więc na kuśtykaniu przez ponad tydzień i pewnych ograniczeniach w treningach.
Co do uszkodzeń sprzętu - tu sprawa była bardziej poważna, choć na szczęście uszkodzenia sprzętu nie dotyczyły telefonu Nokia N8. W trakcie kraksy lewa rolka zewnętrzną stroną uderzyła w asfalt, co spowodowało zerwanie klamry trzymającej but. Efekt to brak możliwości zapięcia rolkowego buta (i brak usztywnienia nogi) uniemożliwiający jazdę.
Na szczęście jeszcze w Gdańsku zakupiłem na stoisku Rollerblade oryginalne części serwisowe: pasek, klamrę i nit "pazurkowy" (niestety, ten ostatni zdekompletowany, więc muszę kupić kolejny). Łączny koszt tych drobiazgów to ok. kilkadziesiąt złotych. Czeka mnie teraz szlifowanie, nawiercanie i nitowanie.
A wszystko to przez jakiegoś pajaca, który nie potrafi jeździć przekładanką...
piątek, 31 sierpnia 2012
środa, 29 sierpnia 2012
Nokia N8 i leśny staw w Murckach
W związku z bólem nogi po wypadku na Maratonie Sierpniowym ograniczyłem trening rolkowy na rzecz zwiększenia częstotliwości jazdy na rowerze. W trakcie jednego z rowerowych wypadów dotarłem do leśnego stawu leżącego w Murckach, tuż przy drodze asfaltowej.
Gnijące w wodzie stawu drzewa to wskazówka, że za jego powstanie odpowiadają tzw. szkody kopalniane.
Gnijące w wodzie stawu drzewa to wskazówka, że za jego powstanie odpowiadają tzw. szkody kopalniane.
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
Nokia N8 i IV Maraton Sierpniowy Gdańsk 2012 - 42 km
26 sierpnia 2012 r. w Gdańsku odbywały się najważniejsze zawody w całym sezonie wrotkarstwa szybkiego w Polsce czyli IV Maraton Sierpniowy. Impreza ta jednocześnie stanowi Mistrzostwa Polski w jeździe szybkiej na rolkach na dystansie maratonu. To wszystko sprawia, że każdy rolkarz startujący w Pucharze Polski swoje treningi prowadził przede wszystkim z myślą o zawodach w Gdańsku.
stadion PGE Arena - biuro zawodów Maratonu Sierpniowego
PGE Arena w pełnej krasie
imprezy towarzyszące - Zumba Maraton
przed stadionem pamiątka z EURO 2012
główne wejście do stadionu
plaża w Jelitkowie
widok w kierunku wschodnim
widok w kierunku zachodnim
widok w kierunku południowym - na niebie płonące lampiony unoszące się do góry
piłka-pomnik EURO2012 - zbliżenie
nasz team prawie w komplecie
na starcie
końcowe odliczanie
kraksa i DNF - awaria nogi...
....i awaria rolki
czołówka wyścigu - już nie okiem zawodnika, a tylko widza
wyniki zawodów
wręczanie nagród
zwycięzcy na podium
kibicowanie z żabiej (psiej) perspektywy
szatnie PGE Arena
murawa PGE Arena
strona prawa
strona lewa
w drodze do domu
końca drogi nie widać
pamiątkowy medal (dostałem pomimo DNF)
To chyba najdłuższy fotoreportaż w dziejach N8LOVE, a jednocześnie też - o ironio losu - moje najkrótsze zawody... Ale na szczęście nie ostatnie. ;)
piątek, 24 sierpnia 2012
Nokia N8 i dom w Katowicach
Południowe części Katowic to krajobraz niemal wiejski, który bardzo przyjemnie przemierza się na rowerze - szczególnie Kostuchna, Podlesie, Zarzecze. W trakcie jednej przejażdżek rowerowych po tych okolicach zobaczyłem dom, który wyjątkowo przypadł mi do gustu:
Proste kształty, jasne kolory i do tego jeszcze ładna lokalizacja. Nie, chyba jednak za duży jak na moje aktualne potrzeby ;)
Proste kształty, jasne kolory i do tego jeszcze ładna lokalizacja. Nie, chyba jednak za duży jak na moje aktualne potrzeby ;)
środa, 22 sierpnia 2012
Nokia N8 i Rajecky In-Line Polmaraton 2012 - relacja wideo
W serwisie YouTube pojawiła się relacja wideo ze startu półmaratonu na rolkach w Rajcu. Film doskonale obrazuje warunki panujące na trasie:
Teraz znacznie łatwiej zrozumieć to, o czym już pisałem w mojej relacji z tych zawodów: temperatura 11 st. C, nieprzerwany deszcz i poważne trudności w utrzymaniu równowagi i kierunku jazdy przez zawodników na zalegającej wszędzie wodzie.
Teraz znacznie łatwiej zrozumieć to, o czym już pisałem w mojej relacji z tych zawodów: temperatura 11 st. C, nieprzerwany deszcz i poważne trudności w utrzymaniu równowagi i kierunku jazdy przez zawodników na zalegającej wszędzie wodzie.
niedziela, 19 sierpnia 2012
Nokia N8 i gołębie na światłach
Kolejny enigmatyczny tytuł oznacza widok typowy dla okolic ul. Kłodnickiej w Katowicach. Zdjęcie zostało wykonane z samochodu, w trakcie jazdy.
Widok choć oryginalny to jednak w tym akurat miejscu dość często spotykany, zapewniam.
Widok choć oryginalny to jednak w tym akurat miejscu dość często spotykany, zapewniam.
czwartek, 16 sierpnia 2012
Nokia N8 i I Bieg Nowej Wsi - 4 km
15 sierpnia 2012 r. wystartowałem razem z Piotrkiem (czyli kolegą rolkowo-biegowym) w zawodach o nazwie "I Bieg Nowej Wsi". Nowych Wsi jest w Polsce kilka, ale w tym przypadku chodzi o miejscowość położoną w województwie śląskim, w okolicach Psar. Co ciekawe, biuro zawodów biegowych mieściło się w szkole im. Janusza Kusocińskiego.
Bieg rozgrywany był na stosunkowo krótkim dystansie, bo wynoszącym zaledwie 4 km. Lubię takie "sprinty", to dla mnie przyjemna odskocznia od typowych dla tego sezonu licznych zawodów na rolkach na dystansie maratonu czy też biegowych "dziesiątek" i półmaratonów.
Słońce świeciło mocno, temperatura więc była wysoka, a do tego jeszcze brak wiatru. Warunki zatem trudne, do tego nietypowy profil trasy - w zasadzie bez płaskich odcinków. Początek w dół, nawrót, ostro pod górę, nawrót i zbieg do mety. Na szczęście to tylko 4 km. Im krótszy bieg tym ważniejsza rozgrzewka, więc tym razem z niej nie rezygnowałem (przy dłuższych dystansach w zasadzie jej nie wykonuję). Po serii ćwiczeń przeszliśmy z Piotrkiem do biegu, choć tego elementu rozgrzewki szczególnie unikam, bo nie lubię marnować energii. Tym razem postanowiłem zaryzykować, choć cały czas miałem nieprzyjemne uczucie, że tracę w ten sposób cenne siły - zwłaszcza, że w ramach tejże rozgrzewki przebiegliśmy aż 1 km, czyli 1/4 dystansu.
Na starcie zgromadziło się ponad sto osób. Ustawiłem się grzecznie w połowie stawki z narastającym zdziwieniem obserwując nerwowe przepychanki części zawodników dość mocno przesuwających się do pierwszych rzędów. Nie trzeba być wielkim specjalistą w dziedzinie biegów, aby ocenić, że osoba z ok. 30-kg nadwagą raczej nie ma szans na uplasowanie się na podium. Skąd zatem ten upór w zajmowaniu miejsc z przodu? Dla mnie to po prostu niepojęte.
I w końcu start. Trasa początkowo opadała w dół. Wystartowałem dość ostro, narzucając sobie od razu mocne tempo pogoni za czołówką i przebijając się przez powolnych biegaczy z pierwszych rzędów. Już po odcinku pierwszych 200 metrów naszły mnie wątpliwości czy aby nie przesadziłem z szybkością, jednak ponieważ w ślad za nimi nie było żadnych innych niepokojących sygnałów od moich nóg więc postanowiłem nie zwalniać. Wykorzystałem spadek trasy do końca czyli do ok. 500 m do punktu zawracania i dopiero tutaj nieco wyhamowałem prędkość. Zaraz po nawrocie mogłem zobaczyć jak wiele jeszcze osób biegnie pierwszy odcinek, co było dla mnie naprawdę sporym zaskoczeniem. Tak, zdecydowanie byłem w czołówce.
Przede mną był kilometrowy odcinek trasy pod górę. Niemal wszyscy wokół słabli, mnie zresztą również nieco "przydusiło". W połowie tego odcinka (czyli jednocześnie w połowie całej trasy) czołówka mocno się rozciągnęła, a ja bardzo powoli wyprzedziłem kilka osób. Było ciężko, ale wciąż powtarzałem sobie w myślach "byle do szczytu, później będzie łatwiej". Koniec prostej, powrotny nawrót a potem 500 m w dół do linii startu/mety. I znowu przyspieszyłem - bardziej po to, aby bezpiecznie utrzymać swoje miejsce, niż aby gonić biegnących przede mną (odległość była moim zdaniem zbyt duża). I tak aż do mety, piekielnie szybko, na krawędzi możliwości. Meta, medal, woda. Stojąc tam z lekkim niedowierzaniem długo jeszcze patrzyłem na ciągnący się szpaler biegaczy zmierzających do linii finiszu (wśród nich był też Piotrek).
Z biegu byłem nawet zadowolony. Raczej rozsądnie rozłożyłem siły, nie dałem się ponieść emocjom na starcie, przez znaczą część dystansu trzymałem się tuż za czołówką i ostatecznie zająłem całkiem dobre miejsce - na blisko 140 startujących wyprzedziłem ponad setkę.
Były to pierwsze, pionierskie zawody w Nowej Wsi i naprawdę wypadły świetne. Organizatorzy w ramach promocji biegu nie pobierali żadnych opłat startowych, a mimo to każdy uczestnik otrzymał medal, wodę i ciepły posiłek. Brawo!
Jeśli tylko będę mógł to na pewno przyjadę w przyszłym sezonie. I namówię kogo tylko się da! ;)
Bieg rozgrywany był na stosunkowo krótkim dystansie, bo wynoszącym zaledwie 4 km. Lubię takie "sprinty", to dla mnie przyjemna odskocznia od typowych dla tego sezonu licznych zawodów na rolkach na dystansie maratonu czy też biegowych "dziesiątek" i półmaratonów.
Na starcie zgromadziło się ponad sto osób. Ustawiłem się grzecznie w połowie stawki z narastającym zdziwieniem obserwując nerwowe przepychanki części zawodników dość mocno przesuwających się do pierwszych rzędów. Nie trzeba być wielkim specjalistą w dziedzinie biegów, aby ocenić, że osoba z ok. 30-kg nadwagą raczej nie ma szans na uplasowanie się na podium. Skąd zatem ten upór w zajmowaniu miejsc z przodu? Dla mnie to po prostu niepojęte.
Przede mną był kilometrowy odcinek trasy pod górę. Niemal wszyscy wokół słabli, mnie zresztą również nieco "przydusiło". W połowie tego odcinka (czyli jednocześnie w połowie całej trasy) czołówka mocno się rozciągnęła, a ja bardzo powoli wyprzedziłem kilka osób. Było ciężko, ale wciąż powtarzałem sobie w myślach "byle do szczytu, później będzie łatwiej". Koniec prostej, powrotny nawrót a potem 500 m w dół do linii startu/mety. I znowu przyspieszyłem - bardziej po to, aby bezpiecznie utrzymać swoje miejsce, niż aby gonić biegnących przede mną (odległość była moim zdaniem zbyt duża). I tak aż do mety, piekielnie szybko, na krawędzi możliwości. Meta, medal, woda. Stojąc tam z lekkim niedowierzaniem długo jeszcze patrzyłem na ciągnący się szpaler biegaczy zmierzających do linii finiszu (wśród nich był też Piotrek).
Z biegu byłem nawet zadowolony. Raczej rozsądnie rozłożyłem siły, nie dałem się ponieść emocjom na starcie, przez znaczą część dystansu trzymałem się tuż za czołówką i ostatecznie zająłem całkiem dobre miejsce - na blisko 140 startujących wyprzedziłem ponad setkę.
Były to pierwsze, pionierskie zawody w Nowej Wsi i naprawdę wypadły świetne. Organizatorzy w ramach promocji biegu nie pobierali żadnych opłat startowych, a mimo to każdy uczestnik otrzymał medal, wodę i ciepły posiłek. Brawo!
Jeśli tylko będę mógł to na pewno przyjadę w przyszłym sezonie. I namówię kogo tylko się da! ;)
wtorek, 14 sierpnia 2012
Nokia N8 i żołędzie
W drodze do sklepu po bułki natknąłem się na pierwsze żołędzie w tym roku. Schyliłem się i zabrałem trójkę z nich ze sobą. Oto one już na stole w domu:
Wyglądają wręcz apetycznie. Widać jest we mnie coś z dzika... ;)
Wyglądają wręcz apetycznie. Widać jest we mnie coś z dzika... ;)
niedziela, 12 sierpnia 2012
Nokia N8 i Rajecky In-Line Polmaraton 2012
W sobotę 11 sierpnia 2012 r. mój budzik zadzwonił o 4.10. To niestety nie pomyłka - tak wczesna pobudka była konieczna ponieważ wyjechaliśmy w trójkę na zawody wrotkarskie do Słowacji. Zawody odbywały się w Rajcu, na dystansie półmaratonu obok rozgrywanego równolegle maratonu biegowego (Rajecky Maraton). Całą noc padało, a deszcz towarzyszył nam też w drodze samochodem.
Kiedy dotarliśmy do Rajca temperatura wynosiła 11 st. C, a deszcz się ciągle nasilał. Zrezygnowani do niemal ostatniej zastanawialiśmy się nad właściwym doborem stroju startowego. W końcu zwyciężyła koncepcja lekka, wręcz minimalistyczna - kurtki zostały w aucie, a my wystartowaliśmy w krótkich strojach.
Już chwilę po starcie pierwsi zawodnicy zaliczyli upadki, a nawet wywrotki. Mokry asfalt nie zapewniał w zasadzie żadnego trzymania przy odepchnięciach. Jakość nawierzchni również pozostawiała sporo do życzenia - typowa "tarka", na dodatek z miejscowymi ubytkami w nawierzchni. Największą trudność sprawiało jednak nachylenie trasy. Przez ponad 21 km droga wiła się w górę aż do miejscowości Čičmany. A prawdziwą wisienką na torcie był fakt, że zawody odbywały się przy ruchu samochodowym! Tubylcy niewiele sobie robili ze znaków informujących o zawodach biegowo-wrotkarskich i bez skrępowania korzystali z drogi jeżdżąc w jej jedną i drugą stronę bez specjalnej uwagi, a na dodatek wyprzedzając na trzeciego (jeden samochód niemal otarł się o mnie). To wszystko sprawiało, że zawody zmieniły się w wyzwanie "dotrzeć bezpiecznie do mety". Z tym większą ulgą powitałem znak "21 km", ale jak się później okazało oznakowanie również szwankowało, gdyż meta nie znajdowała się 97 metrów od tego miejsca, ale półtora kilometra!
Moją własnością stał się kolejny dziwny medal - tym razem nie metalowy, ale drewniany i nie na taśmie, ale na żółtym sznurku. Obok szklanego medalu z Osiecznicy to najdziwniejszy medal w mojej kolekcji. I pierwszy "zagraniczny"... ;)
logo Rajecky Maraton na oficjalnej koszulce zawodów
start konkurencji In-Line Polmaraton
na starcie stawiła się ok. połowa zapisanych osób
Kiedy dotarliśmy do Rajca temperatura wynosiła 11 st. C, a deszcz się ciągle nasilał. Zrezygnowani do niemal ostatniej zastanawialiśmy się nad właściwym doborem stroju startowego. W końcu zwyciężyła koncepcja lekka, wręcz minimalistyczna - kurtki zostały w aucie, a my wystartowaliśmy w krótkich strojach.
Już chwilę po starcie pierwsi zawodnicy zaliczyli upadki, a nawet wywrotki. Mokry asfalt nie zapewniał w zasadzie żadnego trzymania przy odepchnięciach. Jakość nawierzchni również pozostawiała sporo do życzenia - typowa "tarka", na dodatek z miejscowymi ubytkami w nawierzchni. Największą trudność sprawiało jednak nachylenie trasy. Przez ponad 21 km droga wiła się w górę aż do miejscowości Čičmany. A prawdziwą wisienką na torcie był fakt, że zawody odbywały się przy ruchu samochodowym! Tubylcy niewiele sobie robili ze znaków informujących o zawodach biegowo-wrotkarskich i bez skrępowania korzystali z drogi jeżdżąc w jej jedną i drugą stronę bez specjalnej uwagi, a na dodatek wyprzedzając na trzeciego (jeden samochód niemal otarł się o mnie). To wszystko sprawiało, że zawody zmieniły się w wyzwanie "dotrzeć bezpiecznie do mety". Z tym większą ulgą powitałem znak "21 km", ale jak się później okazało oznakowanie również szwankowało, gdyż meta nie znajdowała się 97 metrów od tego miejsca, ale półtora kilometra!
meta półmaratonu dla rolkarzy stanowiąca jednocześnie półmetek dla biegaczy
(startujących na dystansie maratonu)
po prawej stronie jeden z busów odwożących rolkarzy z powrotem
Čičmany - zabytkowe domy
Čičmany - ciąg dalszy zabytkowych zabudowań
meta biegowego maratonu w Rajcu - moment finiszu pierwszego zawodnika
(ukończył zawody z czasem 2h 32min 53s)
pamiątkowy medal półmaratonu na rolkach
Moją własnością stał się kolejny dziwny medal - tym razem nie metalowy, ale drewniany i nie na taśmie, ale na żółtym sznurku. Obok szklanego medalu z Osiecznicy to najdziwniejszy medal w mojej kolekcji. I pierwszy "zagraniczny"... ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)