Początkowy plan zakładał wejście na szczyt i zejście w nocy, ale z uwagi na zapowiadaną widoczność zdecydowaliśmy się wchodzić tuż po świcie. I rzeczywiście - widoczność była diametralnie inna od tej w lutym br., a nawet lepsza niż w styczniu br.
Jeszcze przed Sokolicą od grupki schodzących osób dowiedzieliśmy się, że temperatura na szczycie Babiej Góry wynosiła -30st.C. Kiedy dotarliśmy na wierzchołek nieco się ociepliło i było już w okolicach -25st.C.
widok na Babią Górę jeszcze z auta
Sokolica (1367 m n.p.m.) i widok na szczyt Diablaka
Sokolica c.d.
Kępa (1521 m.n.p.m.)
widok z Kępy
widok z Kępy c.d.
widok z Kępy c.d.
okolice Gówniaka (1617 m.n.p.m.)
i już na szczycie
Babia Góra vel Diablak (1725 m.n.p.m.)
murowany wiatrochron zasypany śniegiem
widok w kierunku Małej Babiej
drogowskaz z czasami zejścia - do Przełęczy Krowiarki 2h
widok z wiatrochronu
i znowu widok ogólny w stronę Tatr
widok w kierunku szlaku na Przełęcz Krowiarki
Wejście na szczyt było niespieszne, ale mimo trudnych warunków na szlaku zajęło nam tylko 2h 8min (choć tablice informacyjne podają czas 2h 45min). Po 20 minutach spędzonych na wierzchołku ruszyliśmy w drogę powrotną. Drogowskaz na szczycie podawał czas zejścia 2h. Nasze tempo początkowo było równie leniwe jak przy wejściu, jednak tuż przed Gówniakiem zaczęliśmy przyspieszać. Wkrótce przeszliśmy do biegu, który przerwany był tylko kilka razy w trudniejszych technicznie odcinkach i przy mijaniu wchodzących dopiero na szczyt ludzi. Na dole znalazłem się po... 40 minutach. To niezły wyczyn, choć uważam, że na pewno da się szybciej. Może spróbuję następnym razem... w kwietniu?